wtorek, 24 lutego 2015

Historyczna, bo pierwsza! Niedziela dla włosów.


Moja pierwsza niedziela dla włosów :) Właściwie wszystko zaczęło się w niedziele, a skończyło w poniedziałek. Z braku czasu dzisiaj przedstawiam efekty.
NIEDZIELA: Dokładne oczyszczenie włosów szamponem z Isany do loków. Włosy następnie podsuszyłam suszarką. Niestety nie ma szans na to abym mogła z niej zrezygnować, przynajmniej zimą. Różnica od wrześniowego oczyszczenia była widoczna w dotyku i miękkości, skręt bez wspomagaczy był bardziej zdefiniowany i mniej spuszony.
PONIEDZIAŁEK: Rano, na zwilżone włosy nałożyłam olejek fur mama. Po około 6 godzinach zemulgowałam maską crema al latte po długości, skalp wyczyściłam szamponem Isany. Następnie pokryłam mokre włosy maską do włosów suchych i zniszczonych z Biovaxu. Chciałam sprawdzić jej działanie na moich włosach, dlatego na początek zdobyłam saszetki z biedronce. Podgrzałam, spięłam włosy i włożyłam pod czepek na ok.1 godzinę. Spłukałam letnią wodą. Na podeschnięte już włosy wtarłam odżywkę z Ziaji intensywne odżywianie. Niestety chyba się nie polubiłyśmy.. Na końce, z racji tego że bez sylikonów powędrował krem z isany. Mniej więcej na połowę długości włosów wtarłam krem do stylizacji loków widoczny na zdjęciu. Liczyłam, że tym razem uda mi się go przeprosić. Włosy wysuszyłam suszarką letnim nawiewem.
WNIOSKI: Nie jestem do końca zadowolona z efektu. Stwierdziłam, że to jeszcze przez szkody wyrządzone po ubiegłotygodniowym zastosowaniu oleju sezamowego. Biovax nawilżył bardzo dobrze włosy, tego było im trzeba, stały się miękkie i sypkie ale niezdyscyplinowanie i nie dociążone. Do tego pojawił się na drugi dzień puch. Muszę spróbować trzymać go krócej. To na pewno nie wina olejku, bo z nim akurat się lubimy. Włosy tam, gdzie użyłam ziajowskiej odżywki są suche, mimo, że użyłam znikomej ilości. Muszę wrócić do odżywek z Joanny. I król wieczoru czyli krem do stylizacji z ciekawym składem ale niestety znów nie spisał się dobrze. Mam nadzieję, że to jedynie wina odżywki, bo krem sam w sobie był idealny. Podsumowując, mogło być lepiej ale nie jest źle. Włosy zdecydowanie potrzebowały nawilżenia.
Zdjęcia robione dzisiaj czyli na drugi dzień, bo zależało mi na świetle dziennym. Nie miałam fotografa ale udało się coś wykombinować.




Moja gorsza strona. Zawsze łapie groszy skręt. Jest coraz lepiej. Dziś całkiem ładnie, mimo puchu...
POZDRAWIAM :)

poniedziałek, 23 lutego 2015

MWH - WŁOSOWA HISTORIA

Witam,
Aby dotrzymać tradycji nie może zabraknąć mojej własnej włosowej historii, która nadal trwa i trwać będzie. To zaczynam..

W zimowy wieczór przyszła na świat dziewczynka z prostymi ciemnymi włosami. Wzbudziła ona zainteresowanie wśród personelu szpitala, bo jak wiadomo, nie każdy noworodek może pochwalić się tak bujną czupryną. Stałam się główną sensacją i mama była ze mnie dumna. :) Z opowieści mamy wiem, że już jak wychodziłam, ze szpitala miałam kokardkę na czubku głowy. Na poniższym zdjęciu mam 4 miesiące.
4 miesiące
 Moje włosy rosły i zmieniały kolory. Mogę się pochwalić, że przez pewien czas byłam blondynką. Były jedynie skręcone po myciu i na wilgotnym powietrzu. Mama miała dużo możliwości i gdy urosły nosiłam przeróżne fryzury. Do tego moje włosy od zawsze były gęste i grube, nie brakowało im objętości.. To zasługa genów. Jednak wciąż były proste, z niewielkimi odchyleniami.
Tu w wieku 5 lat.



 Wiadome jest to, że  były myte różnymi szamponami. Zero odżywek. Czesane na sucho. Jednak ich stan był według mnie bardzo dobry. Jak patrzę na te zdjęcia to chciałabym cofnąć czas. Gdy poszłam do szkoły miałam długie włosy, które głównie były związywanie w kucyk lub plecione w warkocz. Ja sama nie lubiłam nosić rozpuszczonych włosów. Wiadomo jak to jest. Jednak za każdym razem rozczesanie ich graniczyło z cudem. Czasem włosy były wręcz szarpane. Ale co tam, ważne, że rozczesane. Do tego wszystkiego odezwała się ich prawdziwa natura czyli zaczęły się puszyć. Teraz wiem, że to było nieuniknione. Z genetyką człowiek nie wygra. Wszystko za sprawą mojego taty, który był pokręcony jak baranek, teraz już troszkę skręt się rozluźnił :)
  Tu czasy podstawówki. Włosy idealne. Niestety bez szans na powrót. Po komunii jak u większości dziewczynek włosy zostały ścięte i puch stał się coraz bardziej dotkliwy. Najczęściej nosiłam dwa warkocze. Ich grubością zachwycał się niemal każdy. Nie znalazłam odpowiedniego zdjęcia.
   W gimnazjum siano na głowie zaczęło mi bardziej doskwierać. Podjęłam próby prostowania. Jednak na nic się to nie zdało, bo po 10minutach od wyprostowania na głowie znów pojawiał się puch. Jednym plusem było to, że nigdy nie narzekałam na brak objętości. Mimo to, włosy wyglądały jak szczotka.Zaczęłam używać szamponu i odżywki prostującego włosy z Nivea, a potem przeszłam na serię dla włosów kręconych. Szybko jednak to mi się znudziło i znów wróciłam do pierwszego lepszego szamponu. W tym okresie nosiłam włosy do ramion, wycieniowane po całości. Związane, z masą spinek, które miały ulizać mi włosy. Nastała moda na farbowane włosy. Mama jednak nigdy nie zgodziła się na to i wybierałam szamponetki z odcieniach czerwonych. Kolor jednak szybko się wypłukiwał i i tak byłam szatynką. Teraz jestem wdzięczna mamie. Niestety na mojej głowie stosunkowo szybko zaczęły pojawiać się siwe włosy i teraz bez farbowania anu rusz. Kiedyś też kupiłam odżywkę alterry ale również krótko ją używałam.
  Początek liceum skłonił mnie do zmiany i od tej pory wiedząc, że moje włosy się kręcą zaczęłam używać przeróżnych pianek do stylizacji loków. Włosy miałam do ramion, wycieniowane. Nie obchodziły mnie składy tych produktów. Ważne, że włosy wyglądały inaczej. Choć czasem lepiej, a czasem gorzej. Trochę zdjęć obrazujących co nieco:
przekłamane kolory ale tak prezentowały się moje włosy w wersji rozpuszczonej, widać ich sianowaty stan
gimnazjum - w wersji związanej

Czas przebłysku, odkrywania skrętu. Mimo to stan jest opłakany. Ale uwaga - rezygnacja z czesania na sucho czyli pierwszy sukces!

Zły dzień, tony pianki

A czasem aż wstyd się przyznać, prezentowały się tak. Tutaj dodatkowo widać moją głupotę i rozjaśnione pasma włosów. Z jednym takim kosmykiem męczę się do dnia dzisiejszego, jeszcze nie udało mi się go ściąć. Tu też tony pianki i do tego krem z Joanny. Widzę też, że ta długość nie była dobra.
*Jak widać, nie było dobrze i do tej pory muszę z tym się mierzyć. Pamiętam dzień w którym to, moja życzliwa ciotka powiedziała, że włosy mojego brata są dużo ładniejsze. On też ma kręcone, jednak zawsze ładnie mu się kręcą, dziwne ale ma raczej niskoporowate kosmyki. Coś mnie wtedy ruszyło i przyrzekłam sobie, że muszę to zmienić. Do tego wszystkiego moje farbowane już włosy łamały się. Byłam przerażona, nie chciałam skończyć bez włosów. Zaczęłam przeszukiwać blogi i różne fora. Trafiłam na Anwen i zaczęłam w końcu dobierać pielęgnację o swoich potrzeb. Przepadłam w tym natłoku informacji :) We wrześniu kupiłam szampon bez sylikonów, z prostym składem, oczyściłam to wszystko co mi zalegało. Po wysuszeniu oceniłam stan włosów jako wysokoporowate i zaczęłam pielęgnację. Ku mojemu zdziwieniu, pomimo stosowania TYLKO rożnych pianek przez okres ok. 4 lat, moje włosy nie były w jakimś tragicznym stanie ale w dobrym też nie. Nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś gorszego.
I może na tym zakończę. Będę rozbudowywać ten post z czasem. To tylko mały urywek ale mimo to widać co i jak :) Później przedstawię plan mojej obecnej pielęgnacji i plany na przyszłość.

Aktualny stan. Po rozpoczęciu pielęgnacji. Punkt wyjścia do lepszej jakości :)


Pozdrawiam wiosennie, bo u mnie już za oknem piękna wiosenna pogoda. Aż chce się żyć! :)





niedziela, 22 lutego 2015

DOBRE ZLEGO POCZĄTKI.

CZEŚĆ,
   Długo zajęło mi rozpoczęcie blogowania. Właściwie to już wykonałam pierwszy krok z czego bardzo się cieszę. Uff. Krok pierwszy, przedstawienie co, dlaczego, jak, w jakim celu, a przede wszystkim kto :) Długo zbierałam się do założenia bloga ale w końcu przełamałam się i znów zaczęłam blogować.
   Na samym początku chciałam podziękować Anwen. To właśnie jej blog wciągnął mnie we włosomaniactwo i utonęłam po uszy.  To właśnie wasze włosowe historie uświadomiły mi, że moje włosy, które ewidentnie mają potencjał na coś lepszego były za długo zaniedbywane przeze mnie. Nastąpił przełom w którym powiedziałam sobie dość. Namiętnie zarywałam noce czytając historie, które dały mi do myślenia. Ileż to razy zachwycałam się włosami bohaterek szukając włosów podobnych do moich. I muszę przyznać, że wiele z historii mogłabym utożsamić ze swoją osobą. Odwiedzając Wasze blogi i oglądając cotygodniowe włosowe niedziele dotarło do mnie, że muszę w końcu wziąć się za siebie. Intensywną, świadomą pielęgnację rozpoczęłam we wrześniu czyli stosunkowo niedawno ale myślę, że już po części poznałam co i jak. Założyłam blog, który ma być dla mnie motywacją do dalszego działania, bo ja jako typowy leniwiec czasem zapominam o sobie. Wiem, że z Wami mogę osiągnąć duuużo więcej, chociażby zmusi mnie to do dokumentacji postępów :D Może to właśnie moje kłaczki staną się dla kogoś z Was motorem do działania i dokonania zmian? Tak, wymagam za dużo ale chyba każda włosomaniaczka dąży do ideału. Muszę przyznać, że nigdy nie pomyślałabym, że temat włosowy może być aż tak wciągający. Do września nie miałam żadnych nałogów, a teraz nałogowo chłonę to co w pielęgnacji najważniejsze. Powiem więcej, jestem z siebie dumna! Włosy to powód do dumy, bo to one czynią nas wyjątkowe,dodają tajemniczości, zmysłowości. Przecież to główny atut naszego zewnętrznego piękna. Są doskonałym dopełnieniem naszego wizerunku. Z własnego doświadczenia wiem, że to one stanowią jeden z ważniejszych  punktów wyjścia do powierzchownej oceny naszej osoby. Zmiana fryzury czyni cuda :) Liczę, że będziecie bardziej wyrozumiali niż u mnie w domu, bo wszyscy twierdzą, że oszalałam na punkcie włosów. Mają dość tego, że ciągle męczę nowościami w pielęgnacji i nie przechodzę obojętnie obok drogerii i działów z produktami do włosów. Nauczyłam się już nie poruszać pewnych kwestii. Blog da mi możliwość swobodnej wypowiedzi :)
   I co najważniejsze. To głównie dzięki Tobie Storm. Jak trafiłam na Twojego bloga i zobaczyłam twoje włosy to spadły mi klapki z oczu. Włosy idealne. Takie do których sama dążę. Może trochę na wyrost ale uważam, że jesteś moją włosową bliźniaczką :) Wiadomo, są drobne detale ale przymknę na to oko :) Włosy kręcone nigdy nie będą takie same. Ale zawsze gdy je widzę to zazdrość mnie zżera od środka. Mam nadzieję, że uda mi się dojść do podobnego stanu, bo mamy wiele wspólnego.
    Ktoś może powie, że to kolejny durny blog włosomaniaczki. Przecież co nowego można pisać o włosach jak wszystko zostało dogłębnie przedstawione na innych blogach tego typu. Mimo to, zdecydowałam się dołączyć do blogosfery, bo jak każda na nas wie, każde włosy są inne, więc niby dlaczego miałabym zrezygnować z opiniowania własnych racji. Postaram się przebrnąć i dodać świeżości, na nowo spojrzeć na to wszystko co być może oczywiste ale czy w pielęgnacji włosów wszystko jest przejrzyste? Zobaczę w praniu. Nie ukrywam też, że nie tylko chciałabym poruszyć włosowe kwestie ale również te z życia wzięte :)

Może przejdę do sedna rzeczy...
   Sokolica to kręconowłosa, zielonooka brunetka, która godni za marzeniami i usiłuje za wszelką cenę osiągnąć to co sobie zaplanowała. Studentka z awansem na IV semestr Biologii. Zbyt skupiona na nauce żeby myśleć o własnych potrzebach, co próbuje tępić wszelkimi sposobami i blog ma być odskocznią od życia codziennego. Jestem coraz bardziej zadowolona z efektów detoksu. Wiem, że będzie coraz lepiej. Marzycielka o biologicznych zainteresowaniach. Mol książkowy. Wytrwały leniwiec. Niezdecydowana wiecznie sójka lubiąca błyskotki i niestety rzadko wytrwała w postanowieniach gołębica, rozczulająca się nad zagubionymi marzeniami. Lisica idąca czasem po trupach do celu. A przede wszystkim Sokolica, która broi jak lwica tego co już osiągnęła ciężką i wytrwałą pracą, której nie przejdzie koło oka i ucha żadne zdarzenie, nawet najmniejsza błahostka, którą potrafi wykorzystać na własną korzyść lub do rzucenia kłody pod nogi innym. Tyle w skrócie o rannym ptaszku uwięzionym w ciasnej klatce :)

*Niebawem przedstawię moją włosową historię i moje kudły wreszcie osiągną światła reflektorów. Aż sama nie mogę się tego doczekać! Muszę przeszukać i wykopać dowody włosowej zbrodni.

POZDRAWIAM. Może kiedyś w niedalekiej przyszłości ktoś przeczyta obszerny i mało co wnoszący do historii wpis. Najtrudniejszy, bo pierwszy.